Swiat jest maly! Nasz klimatyzowany autobus z El Nido do Puerto Princesa przewozil na swoim pokladzie samych lokalesow, nasza dwojke oraz ... grupe Polakow, a wsrod nich 2 dziewczyny, ktore chodzily do tej samej podstawowki co ja, i ktore ostatni raz widzialam jakies 15 lat temu;-) ... czasem latwiej sie spotkac na koncu swiata.
Po jednej nocy w Puerto Princesa spedzilysmy caly dzien na lotniskach i w samolotach by poznym wieczorem dotrzec do Bangkoku:-) A tam poczulysmy sie juz prawie jak w domu;-) Ostatni dzien naszych wakacji uplynal nam pod haslem: ktora bluzke kupic i co by tu jeszcze zjesc:-) Nie myslcie jednak ze tylko trwonilysmy pieniadze. Zmeczylysmy tez nogi wycieczka poza typowo turystycza Khao San Road aby zobaczyc jak Tajowie spedzaja czas nad ogomna rzeka Chao i w pieknych okolicznych parkach. Wieczorem wznioslysmy toast za nasz wyjaz, a obserwujac siedzace obok nas piecdziesieciolatki ochoczo dyskutujace z mlodymi Chinczykami,wypilysmy rowniez za plan powrotu do Bangkoku za 20 lat... choc po cichu liczymy, ze nastapi to zdecydowanie wczesniej;-) Ostatnie 20 bathow wydalam na pancake z bananem, a Marta bogatsza o 60 bathow upolowala jeszcze jedna bluzke. Mialysmy ochote jeszcze troche tych toastow powzosic, niestety, a moze stety, w centrum turystycznej rozrywki BKK nie mozna placic karta... wiec poszlysmy spac;-) Aktualnie oczekujemy na lotnisku na nasz lot liniami KLM do Amsterdamu, a potem do Warszawy. Tesknimy za Wami, za polskim glutenem w chlebie, za schabowym i za wlasnymi lozkami:-)
ขอบคุณ i salamat po czyli DZIEKUJEMY w jezyku Tajow i Filipinczykow za te trzy tygodnie obfitujace w przygody, zaskakujace zwroty akcji, nowe znajomosci, piekne miejsca i smaki tutejszej kuchni:-)
Ps. Ten bus ze zdjecia to na szczescie nie nasz autobus, ale przykladowy bus na przykladowym filipinskim dworcu:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz