niedziela, 9 marca 2014

Długa droga do El Nido ....

Wczoraj 9 marca po prawie 7 godzinach jazdy mini vanem z Puerto Princesa wyladowalysmy w El Nido , a właściwie w Corong Corong czyli wiosce obok El Nido. Mini Van okazal się koszmarem, najdrozszym jaki mialysmy do tej pory i najgorszym transportem  :-( po prostu byl przeladowany..na jednym z postojow po naszym, i Francuzow podrozujacych z nami, proteście kierowca nie zabrał dwóch ekstra osób , które miały siedzieć razem z nim na przednim siedzeniu !
Finalnie dotarlysmy do El Nido i rozpoczelysmy szukanie fajnej miescowki na nasze 5 nocy. Po jakiś 20 minutach jezdzenia triciklem i szukania noclegu , Inka spostrzegla, że nie ma aparatu ... Rozpoczela się walka z czasem i szukanie vana , gdzie aparat został. Nikt nie miał kontaktu do kierowcy vana , który już był w drodze do innej miejsciwosci...zaczelysmy dzwonić do menadzera z Puerto , który aranzowal nam vana, ale nie był pomocny ...w koncu kierowca naszego tricikla jakims cudem skontaktowal się z synem kierowcy i obiecal , że koło 17 aparat trafi w nasze ręce :-)
Rozpoczęlismy ponowne szukanie noclegu , z tym również nie było tak łatwo , bo albo było bardzo drogo , albo mini pokoiki , albo brak wolnych miejsc , albo po prostu brzydko... Musimy zaznaczyć , że nie ma tu bankomatu , więc mamy odliczone pieniądze i nie mozemy przekraczac budżetu, a okazalo się, że tu wszystko jest drozsze , nawet woda w sklepie ....
Tak więc po dlugich poszukiwaniach znalazlysmy lokum w Corong Corong i po negocjacjach cena została obniżona o 1/3. Rozlozylysmy się w naszym pokoju o dość ciekawej architekturze gdzie w łazience są dwa prysznicem , jeden ma tylko goracą wodę między 14 a 6 rano , a drugi tylko zimną :-) i bardzo trudno pomieszac ta wodę , więc konczy się na zimnym prysznicu ... Wczorajszy dzień zakonczylysmy na plaży popijaca tutejsze brandy ( najtanszy alkohol jaki tu jest ) swietujac odzyskanie aparatu i myslalysmy, że spokojnie możemy spać. Jednak nie ! Pierwsza w nocy i budzi nas hałas dobiegajacy spod naszego sufitu ...przedziwne dzwieki, chrobotanie, "skialczenia " itd ...usilujemy to ignorować ale widzimy, że z naszej polki uciekają bułki ... coś  chce się do nich dobrać. Nie wytrzymslysmy i poszlysmy do recepcji , gdzie pan z bardzo smutna miną oznajmil , że bardzo mu przykro ale to pewnie ....szczury !
Ale zapewnil nas , że nas nie będą ruszac , więc usiłowałysmy zasnąć ponownie .... o 7 rano znów to samo, przrazliwe dźwięki ... i co ? To nie szczury tylko koty pod naszym dachem ! Zagadka została wyjasniona ! Tylko nadal nie wiemy co chciało nam zjeść bułki...bo kot to nie mógł być.
Poranek dzisiejszy rozpoczelysmy na plazowaniu , teraz już obiadek jemy i idziemy się przenieść do nowego pokoju :-) Bo z kotami spać nie chcemy :-) i miejmy nadzieję , że dziś w nocy żadne inne storzenia się nie przyplaczą ...

2 komentarze:

  1. Tak, dalysmy sie uwiesc temu bajkowemu wygladowi do tego stopnia ze dopiero nocne mialczenie kotow nad naszymi glowami obnizylo oceny;-) ale i tak miejsce bylo super

    OdpowiedzUsuń