środa, 17 stycznia 2018

A postcard from Nitra

W drodze do Nitry słuchałam pięknego utworu Jensa Lekmana A postcard to Nina. Szybko postanowiłam wykorzystać słowne podobieństwo ustalając tytuł posta A postcard from Nitra. Wjeżdżając do miasta miałam się przekonać, że to był dobry pomysł. Miasto naprawdę nadaje się na pocztówkę, a to za sprawą pięknego położenia i okazałych zabytków. Na pierwszy plan wysuwa się zamek usytuowany na sporym wzniesieniu, a jego tłem są piękne wierze kościołów. Urokliwie prezentują się wysokie i smukłe tuje, których długie rzędy widoczne są z daleka i na myśl przywodzą rejony śródziemnomorskie. Charakteru miastu dodaje góra, pod którą jest usytuowane. Wzniesienie zabudowane jest starszymi, urokliwymi willami i nowszymi domami. Taki układ miasta kojarzy mi się z Los Angeles, tylko zamiast oceanu mamy bezkresne równiny. Nie można tego niestety powiedzieć o przeciwległej do wzgórza, betonowej, pamiętającej komunę części miasta. Na szczęście nie psuje ona odbioru całości.


Co sprowadziło mnie do Nitry? Generalnie na Słowację głównie ciągnęło mnie do tej pory w góry. Miasta, miasteczka nie miały dla mnie większego znaczenia. Do Nitry trafiłam nie dla walorów miejsca ale dla walorów człowieka, który tu tymczasowo przebywa ;) Mimo tego postanowiłam miasto zobaczyć i choć trochę je poczuć, skoro miałam w nim spędzić weekend.

Nitra to jedno z większych miast Słowacji, do tego bardzo stare. Przybycie Słowian datuje się na 5 wiek naszej ery natomiast sam region bogaty jest w odkrycia archeologiczne sprzed 20 - 30 tyś. lat. Znaleziska dostępne są w wyglądającym niepozornie Muzeum Nitry, za wejście do którego zapłacimy jedynie 1 Eur. Niestety sposób prezentowania eksponatów jest dosyć archaiczny i ciężko wynieść z tej wizyty sensowną wiedzę. Mimo wszystko zachęcam, szczególnie ciekawie prezentuje się biżuteria na przestrzeni dziejów.

Imponują zabytki sakralne miasta. Kościół św. Ladislava zachwyca jednocześnie harmonią i bogactwem. Natomiast znajdująca się przy Zamku katedra św. Emmeralda to chyba jedna z bardziej  dostojnych świątyń w jakich byłam. Zawdzięcza to przede wszystkim skromniejszym niż większość katedr rozmiarom i pięknym kolorowym marmurom zdobiącym ściany. Obowiązkowym punktem jest oczywiście Zamek w Nitrze (Nitriansky hrad). Niestety w okresie zimowym dostępne jest tylko otoczenie Zamku oraz katedra. Mimo wszystko warto się wybrać.

Bardzo ciekawie spaceruje się starszymi uliczkami w okolicach centrum miasta. Znajdziemy tam między innymi synagogę, która została zbudowana początkiem XX wieku. Z zewnątrz wygląda naprawdę zjawiskowo, w środku dosyć klasycznie. Na górze trafiłam na tymczasowy wernisaż malarski, natomiast na stałe zobaczyć możemy tam bardzo ciekawe grafiki urodzonego w Nitrze Żyda Shraga Weil.

Jeśli chodzi o kulinarną część zwiedzania to nie mam za wiele do powiedzenia. Miejsca, które wzbudziły moje zainteresowanie ze względu na lokalnie brzmiące nazwy potraw niestety były zamknięte w weekend, ostatecznie skusiliśmy się na kuchnię indyjską. Ot, taki kosmopolityczny wybryk podróżny ;)

Nie mogło zabraknąć również sportowej części wyjazdu. Biegowo zdobyte zostało wzniesienie górujące na miastem - Zobor. Trochę poniżej szczytu znajduje się przekaźnik, a obok niego spory plac-taras widokowy. Warto zobaczyć miasto z tego punktu :)

Nitra mnie pozytywnie zaskoczyła. Myślę również, że w okresie wiosenno - letnim ma do zaoferowania znacznie więcej. Miasto może być świetnym miejscem na jedno-dwudniową wycieczkę na przykład przy okazji podróży na południe Europy.