czwartek, 6 marca 2014

The city of the living God...

Czyli witamy u bram Palawanu :-) Manila dziś o 6 rano pożegnała nas zachmurzonym niebem i nadal zakorkowanymi ulicami, za to Puerto Princesa przywitała nas upalem i wszechobecnymi triciklami :-)
Na lotnisku wpadlysmy w małą konsternacje bo nie było żadnych taksowek ...bo taksowkami są tu tricykle :-) Idąc grzecznie za Panem niosacym walizkę Inki ( i dlatego lepiej czasem mieć walizke na trzech kółkach niż plecak, bo walizkę ktoś poniesie a plecaka już nie ) zastanawialysmy się gdzie on upchnie w tym małym pojezdzie dwie walizy , ale wystarczył kawałek sznurka i gotowe !
Po 5 minutach dotarlysmy  do Dallas Hostel, który jest dość interesujący :-) mamy jedno łóżko , mini łazienkę ( chyba najmniejszą jaka była do tej pory ) ale walizki dało się otworzyć na podlodze i nawet zostało mini przejście, więc nie jest zle! Zaznaczylysmy nasza obecność na mapie świata, która wisi w lobby - szpileczką :-)
A teraz już przedwcześnie uczcilysmy święto Kobiet serwując sobie obiad XXL i idziemy w miasto na shopping :-)
Aha i wycieczkę na jutro już mamy zaplanowaną - wyjeżdżamy o 7 rano w kierunku Honda Bay, island hopping welcome !
Ps. Apteka znów poszukiwana :-(

2 komentarze:

  1. Typowe oznaki choroby starczej;-)... A tak powaznie to katar, kaszel no i migdalki, ale juz ma sie lepiej:-)

    OdpowiedzUsuń